Będę mieć żółte papiery!


Polacy boją się psychiatry. Boją się również psychologa, bo kojarzy się z psychiatrą. Podłożem tego jest przede wszystkim przeświadczenie o istnieniu zniesławionych żółtych papierów, które to mają mieć wpływ na ich całe życie. Czym one są i czy faktycznie istnieją?

 Legenda o świrze
O co chodzi z tym, że szpital psychiatryczny kojarzy się od razu z wariatem? Pomijając, że samo to słowo nie powinno być używane wobec żadnej osoby, nie tylko ludzie chorzy psychicznie znajdują się na oddziałach szpitala. Oczywiście, znajdziemy tam osoby, które chorują na schizofrenię, zaburzenia dwubiegunowe afektywne, uzależnione od narkotyków oraz alkoholu czy z poważną depresją kliniczną. Jest tam jednak wiele osób - o ile nie większość - które mają po prostu chwilę załamania w swoim życiu. Załamania nerwowego, psychicznego, emocjonalnego - obojętne. Po prostu potrzebowały pomocy i ją otrzymują. Tak samo, jak przy bólu brzucha. Albo krzyża, obojętne.

Chcę uczulić Was na tak szybkie i bezmyślne ocenianie innych. Wyrządzanie tym szkodę nie tylko im, ale również sobie. Naprawdę nie wiesz, co możne Cię spotkać w przyszłości. Nigdy nie wiesz, czy to TY nie trafisz na oddział. Chcesz, by inni uznali Cię od razu za wariata?

Wracając do tematu...
Żółte papiery oznaczają wpis do rejestru chorych psychicznie. Serio, wierzysz w te brednie? Nie istnieje nic takiego, jak rejestr osób chorych psychicznie. Istnieje jedynie dokumentacja medyczna, taka jak na każdym innym oddziale. Prowadzą ją zarówno szpitale, jak i lekarze (czyli psychiatrzy) w prywatnych gabinetach. Psychoterapeuci również są zobowiązani do zachowania tajemnicy. Do prowadzenia dokumentacji medycznej zobowiązani są wszyscy lekarze oraz pracownicy szpitala, którzy mają bezpośredni kontakt z pacjentem. Teraz podam szokującą informację - jest ona tajna! Oznacza to, że dostęp do niej mają tylko osoby do tego upoważnione. Wniosek jest z tego prosty - nikt, kogo do tego nie upoważniłeś nie będzie mógł dowiedzieć się, że byłeś w szpitalu psychiatrycznym.

Skąd mam pewność? Istnieje coś takiego, jak Ustawa o Ochronie Praw Osobowych. Za dane osobowe uważa się każdą informację, dzięki której istnieje szansa, że konkretna osoba zostanie rozpoznana i zidentyfikowana. Do takich danych zaliczamy oczywiste fakty, jak imię i nazwisko, pesel czy adres zamieszkania. Niewiele osób wie jednak, że  charakterystyczne cechy fizyczne, zachowania lub zbiór pojedynczych (z pozoru nic nie znaczących) danych, które zestawione razem tworzą obraz konkretnej osoby RÓWNIEŻ są chronionymi danymi osobowymi. Każdy ma prawo zgłosić wszelkie naruszenia do instytucji zwanej GIODO, czyli Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.

Poza rejestrem ludzkość przeraża również straszne piętro, którego do końca życia się już nie pozbędą. Żółte papiery utrudniają otrzymanie zatrudnienia oraz ograniczają możliwość rozwoju osobistego. Teraz może polecę z grubej rury, ale wręcz prowadzą do wykluczenia społecznego! Tylko jak niby ma do tego dojść, jeżeli nikt o Twoim pobycie w szpitalu się nie dowie o ile sam mu o tym nie powiesz?


Olga Kowalczyk-Kustra
Google
    Komentarz Disqus
    Komentarz Facebook